Film czy książka – co jest lepsze? Fani każdego z tych mediów będą stać twardo na swoim stanowisku i raczej nie dadzą się przekonać do rewizji poglądów. A może tak naprawdę nic nie jest lepsze ani gorsze? Może zarówno filmy jak i książki mają pewne jedyne w swoim rodzaju atuty?
Jedną z dużych zalet książek jest to, że nie dostajemy wszystkiego na tacy, lecz wiele rzeczy musimy sobie sami wyobrazić. To z pewnością bardziej rozwijające dla naszego umysłu niż „gotowce”, jakie podsuwa nam film.
Najlepiej chyba to wypada w przypadku samych bohaterów danej historii. Czytając książkę, widzimy oczyma wyobraźni postacie, będące niczym innym jak tylko literackimi bohaterami. Z bohaterami filmowymi sprawa wygląda jednak inaczej – tutaj wcielają się w nich aktorzy. A jeśli są to aktorzy rozpoznawalni, możemy mieć problem, by dostrzec na ekranie właśnie postacie, a nie aktorów. Czy powinno dziwić, że nie pamiętamy nawet imion wielu filmowych bohaterów i zamiast tego zastępujemy je imionami aktorów (i mówimy na przykład „ten film, w którym Bruce Willis ratuje świat”)?
Zdecydowaną przewagą filmu jest to, że możemy go oglądać w grupie. Oczywiście zaszycie się samemu z książką też ma swój urok – można odciąć się na chwilę od świata, pobyć samemu ze sobą i słowem pisanym. Ale jeśli mamy ochotę rozerwać się w większym gronie, film da nam to, czego książka nie zapewni – możliwość, by wiele osób doświadczało go równocześnie. A wiadomo, że często im więcej osób, tym lepsza zabawa, zwłaszcza, że reakcje na to, co dzieje się na ekranie, bywają zaraźliwe. A w przypadku słabszych filmów, nieraz przerzucanie się komentarzami do poszczególnych scen stanowi największą frajdę z seansu.
Książki nie możemy tak grupowo doświadczać, chyba że ktoś będzie czytał pozostałym na głos. Ale nie trzeba chyba dodawać, że nie jest to częsta praktyka.
Pomijając jakieś wyjątkowe przypadki, przeczytanie książki zajmuje znacznie więcej czasu niż obejrzenie filmu. Ale to właściwie dobrze czy źle? Cóż, w tym wypadku na dwoje babka wróżyła. Bycie bardziej czasochłonnym medium ma zarówno swoje blaski jak i cienie.
To, że książkę czyta się dłużej, na pewno jest sporą zaletą dla tych, którzy lubią zagłębić się w jakąś historię i przepaść w niej na długie godziny. Książką można się bardziej podelektować, wiedząc, że nieprędko spotka nas to charakterystyczne uczucie żalu, jaki czasem nas ogarnia, gdy dobra historia się skończy. Z lubianymi postaciami zostaniemy na dłużej.
Brak ograniczeń, jakie obowiązują w przypadku filmu, sprawia, że książka nie musi się z niczym śpieszyć. Jest więcej miejsca nie tylko na ciekawe przygody i zwroty akcji, ale i na pogłębienie bohaterów i ich relacji, oraz przedstawienie w ramach opowieści większej ilości wątków.
W porównaniu z taką literacką ucztą, film, który zlatuje w półtorej godziny, wydaje się być daniem z fast foodu. Jednak i to ma swoje zalety. Nie każdy ma zawsze wystarczająco dużo wolnego czasu, by zabierać się za książkę. Jeśli potrzebujemy rozrywki na jeden wieczór, film może być lepszym wyborem.
Z uwagi na to, że obejrzenie filmu zajmuje znacznie mniej czasu niż przeczytanie książki, filmy też bardziej nadają się do tego, by wracać nieraz do swoich ulubionych. Dzięki temu w większym stopniu są rozrywką wielokrotnego użytku.
Nie jest tajemnicą, że książka i film operują innymi środkami. Trudno jednak jednoznacznie ocenić, które z tych mediów wypada tu lepiej, bo każde pod względem pewnych środków góruje nad tym konkurencyjnym.
Film wiele zyskuje na przykład dzięki obecności muzyki. Potrafi ona wydobyć z danej sceny każdy jej emocjonalny ton i wzmocnić, dzięki czemu tak nastraja widza, by silniej odczuł jej wydźwięk. Przewagą nad książką jest też obserwowanie na ekranie prawdziwych ludzi, którzy wiele przecież mogą przekazać nie tylko słowami, ale i samym tonem głosu, czy gestami lub mimiką. Wszystkich tych subtelności tekst literacki jest pozbawiony.
Dla tych, którzy lubią widowiska lub na przykład pełne adrenaliny sceny walki z dobrą choreografią, film też oczywiście dysponuje szerszym wachlarzem środków. Ponieważ film pokazuje, a nie opisuje, sceny akcji są o wiele bardziej dynamiczne niż w książkach. Możemy oglądać wydarzenia w czasie rzeczywistym. Literacki opis zawsze odbiera im przynajmniej część tego dynamizmu.
Książka za to pozwala nam na przykład zagłębić się w głowach bohaterów. Możemy dokładniej niż w filmie poznać ich myśli i uczucia. Taka introspekcja w produkcji filmowej nie jest osiągalna. Od biedy można w filmie puścić z offu monologi wewnętrzne bohaterów, ale chyba tylko w „Diunie” Lyncha udało się zastosować ten manewr bez popadnięcia w śmieszność.
brak komentarzy