Alkoholizm niszczy. Nie trzeba chyba nikogo o tym przekonywać. Niszczy nie tylko uzależnioną osobę, ale też wszystkich wokół. Działa destrukcyjnie na więzi międzyludzkie i zaburza komfort życia każdego w otoczeniu alkoholika. Swoim zachowaniem uzależniona osoba krzywdzi siebie i bliskich. Czy da się wyjść z alkoholizmu? Oczywiście, że się da. Naiwnością jednak byłoby wierzyć, że nałogowy alkoholik sam z siebie wreszcie się opamięta i przestanie sięgać po butelkę. Owszem, to możliwe, ale, patrząc od strony statystyki, nie ma co zbytnio na to liczyć.
1. Dlaczego tak trudno wyjść z nałogu
2. Kryzys, czyli co może przekonać alkoholika
3. Czym jest interwencja
4. Niech to nie będzie kłótnia!
5. Jak to ma przebiegać?
6. A co, jak już się uda?
Alkoholizm – jak każde inne uzależnienie – jest chorobą. Z tego powodu to, czy nałogowiec jest w stanie sam z nim zerwać, nie zależy jedynie od jego silnej woli, lecz od stadium choroby.
Kłopot leży też w tym, że aby w ogóle podjąć kroki ku wyjściu z nałogu, trzeba najpierw zdać sobie z niego sprawę. Tymczasem alkoholicy mają w zwyczaju bagatelizować problem. Żyją w świecie iluzji i wyparcia. Kiedy mówią, że wcale nie są uzależnieni, to najprawdopodobniej nie jest to tani wykręt – oni naprawdę w to wierzą. Nałóg zaburza im racjonalny ogląd rzeczywistości. I dlatego w porażającej większości przypadków alkoholik nie poradzi sobie bez pomocy z zewnątrz.
Co to oznacza? Terapię. Fachową terapię przeprowadzoną w godnym zaufania, specjalistycznym ośrodku. Jest tylko jeden problem. Alkoholik nie uda się tam z własnej inicjatywy, a to z powodów, które wymieniliśmy powyżej. On po prostu nie czuje, żeby tego rodzaju pomoc była mu potrzebna. I nie ma znaczenia to, że wszyscy jego bliscy są odmiennego zdania.
Co więc może sprawić, że nałogowiec skapituluje i podda się terapii? W fachowej terminologii występuje pojęcie kryzysu. Może to być jakieś wyjątkowo przykre zdarzenie związane z nałogiem, wręcz traumatyczne niekiedy przeżycie – choć niekoniecznie. Ważne, że jest to ten moment, w którym alkoholik widzi wreszcie, że bilans zysków i strat w przypadku jego nałogu jest tak niekorzystny, że po prostu trzeba w końcu z tym zerwać.
Kryzys jest więc momentem przełomowym i pierwszym krokiem na drodze do uwolnienia się z nałogu. I dlatego nie należy na niego cierpliwie czekać – lepiej postarać się samemu go wywołać u alkoholika. Dlaczego? Dlaczego przyśpieszać coś, co prędzej czy później być może samo się zdarzy? Z dwóch powodów.
Po pierwsze, każdy dzień zwlekania może przynieść nowe przykre doświadczenia dla bliskich alkoholika. Po drugie zaś, musimy pamiętać o tym, że alkoholizm, jak każda choroba, może się stale rozwijać, dlatego im wcześniej spróbujemy coś z tym zrobić, tym lepiej. Nie będzie chyba dla nikogo niespodzianką, że we wcześniejszym stadium łatwiej wyjść z nałogu. W późniejszym też jest to oczywiście możliwe, ale wymaga więcej wysiłku.
Prawdopodobieństwo sukcesu terapii jest tym większe, im mocniejsze więzi łączą alkoholika z bliskimi i – ogólnie mówiąc – im więcej ma on jeszcze do stracenia przez swój nałóg. Nie wolno czekać, aż stoczy się na samo dno. Stanowczo trzeba zadziałać wcześniej.
Teraz pytanie najważniejsze – jak nakłonić alkoholika do poddania się terapii, jeżeli on sam nie tylko nie ma na to ochoty, ale wręcz nie dostrzega takiej potrzeby? Istnieje metoda o dużej skuteczności, tak zwana interwencja.
Interwencja jest metodą wywarcia nacisku na alkoholika – ma go przekonać, że jego nałóg jest prawdziwym problemem i terapia jest w jego przypadku koniecznością.
Na czym to polega? Ma to charakter spotkania w gronie bliskich i znajomych. Oczywiście w tej grupie znajduje się rodzina, ale mogą to być też przyjaciele czy znajomi z pracy – osoby będące z alkoholikiem w bliskim kontakcie. Te, dla których jest on ważny i które na co dzień muszą się stykać z niemiłymi skutkami jego nałogu.
Alkoholik nie powinien naturalnie spodziewać się takiego spotkania. „Zaatakujmy” go znienacka.
Taką sesję organizuje się po to, żeby powiedzieć alkoholikowi, jak bardzo dotyka nas wszystkich jego nałóg.
Ważna sprawa – interwencja nie może zmienić się w kolejną awanturę. Osobiste wycieczki, oskarżenia i pretensje tylko zrażą nałogowca do całej sprawy. Na pewno nie będzie skory do podjęcia leczenia, jeśli wdamy się z nim w sprzeczkę. Żeby tego uniknąć, dobrze będzie wybrać najbardziej opanowaną osobę z naszego grona, by sprawowała kontrolę nad przebiegiem spotkania. Musi to być ktoś, kto będzie potrafił przywołać uczestników dyskusji do porządku i załagodzić sprawę, jeśli zrobi się zbyt nerwowo.
By uniknąć niepotrzebnych spięć, zaleca się też, żeby każdy wcześniej przygotował sobie tekst i podczas spotkania czytał go z kartki. Może się to z początku wydawać dziwnie nieczułe i jakby bezosobowe, ale pomaga to nie dać się ponieść emocjom i nie odbiegać od tematu.
Sesja nie ma zatem na celu wyprowadzić alkoholika z równowagi. Ma sprawić, że zrozumie, iż naprawdę potrzebna mu pomoc.
Nie posługujmy się ogólnikami. Nie mówmy: „Zawsze chodzisz pijany”. Operujmy konkretami, na przykład: „W poprzednim tygodniu trzy razy się upiłeś”. Nie mówmy: „Jesteś okropnym ojcem”. Sięgnijmy po fakty, chociażby: „Miałeś odebrać w środę Maćka z przedszkola, ale piłeś w tym czasie z kumplami”.
Przytaczajmy więc konkretne fakty z życia – bez wyrzutów i zgryźliwych komentarzy.
Okazujmy przy tym życzliwość. Niech alkoholik widzi, że mówimy o tym wszystkim dlatego, że się o niego martwimy i chcemy mu pomóc. Nie oceniajmy go. Wystarczy, jeśli roztoczymy mu przed oczami obraz tego, jak wygląda jego życie z naszej perspektywy i jak wygląda nasze życie z nim. Niech zrobi mu się przykro. Niech poczuje, że rzeczywiście nie może dłużej żyć w ten sposób. Musi zdać sobie sprawę, że ta terapia to nie jakiś nasz wymysł, ale coś, co naprawdę jest w jego przypadku niezbędne – szansa na lepsze życie.
Jeżeli jednak przytaczane przez nas przykre sceny z życia nie wystarczą, w ostateczności możemy postawić ultimatum (w rodzaju: „Jeśli nie pójdziesz na terapię, to od ciebie odejdę”). Ale do tego uciekajmy się tylko wtedy, gdy naprawdę jesteśmy skłonni spełnić to, o czym mówimy – nie zniżajmy się do pustych gróźb.
Metoda interwencji, jeśli właściwie się ją przeprowadzi, ma bardzo wysoką skuteczność (nawet około 90%). Dlatego trzeba już zawczasu być na to gotowym. Nie można dopuścić do sytuacji, w której alkoholik zgadza się na terapię, a my nagle odkrywamy, że nie ustaliliśmy dalszych kroków i nie wiemy, gdzie go na tę terapię skierować. Bezwzględnie takimi rzeczami trzeba zająć się wcześniej, byśmy już podczas sesji mogli przedstawić nałogowcowi konkretne propozycje.
Starajmy się dowiedzieć jak najwięcej o ośrodku, który wybraliśmy i zasięgnąć możliwie jak najwięcej opinii. Przy wyborze zwróćmy też uwagę na lokalizację ośrodka. Paradoksalnie, bliżej nie zawsze znaczy lepiej, jako że dla wielu alkoholików leczenie się w okolicy, gdzie są znani, może być bolesnym doświadczeniem i lepiej będą się czuli w nowym środowisku.
Najlepiej też zaproponować na początek nałogowcowi swoje towarzystwo. To może mu dodać otuchy.
Alkoholizm da się wyleczyć. Uzależniony musi sobie tylko zdać sprawę, że potrzebuje leczenia. A jego bliscy powinni zrobić wszystko, żeby mu to uświadomić. Chodzi tu przecież o jego dobro i o to, by wszystkim żyło się z nim lepiej.
jeden komentarz